RELACJA Z OBOZU POŁĄCZONEGO ZE STARTEM W MARATONIE NA CYPRZE

Decyzję o udziale w obozie połączonym ze startem w Cyprus Marathon podjęłam spontanicznie za namową trenera Jacka Gardenera. Po zakupie biletów lotniczych praktycznie nie było odwrotu. Te bilety oraz pomoc w organizacji obozu doprowadziły do tego, że ostatecznie pojechałam, chociaż do samego początku nie byłam przekonana do samego startu. Ostatni „standardowy” maraton biegłam dwa lata temu z marnym skutkiem (był to maraton w Bydgoszczy ukończony z czasem 04:54:17).

Pomoc w organizacji polegała głównie na rezerwacji noclegów oraz pakietów startowych. Także na ustaleniu miejsc, które można zwiedzić oraz układaniu tras wycieczek biegowych. Nie miałam żadnych kontaktów, więc standardowo zaczęłam od wertowania ofert noclegów w Internecie oraz rezerwacji pakietów startowych dla naszej grupy. Psychicznie ciężko rezerwowało się hotele dla grupy na odległość … gdybym rezerwowała nocleg tylko dla siebie w ogóle nie przejmowałabym się faktem, że np. hotelu pod wskazanym adresem nie będzie

Plan był taki, żeby nocować 3 dni nad morzem w Pafos (drugi dzień to główny punkt obozu – start na wybranym dystansie). A na następne 5 dni przemieścić się w okolice gór Troodos. Jeżeli chodzi o Pafos wiele hoteli odpowiedziało na zapytanie i nie było problemów. Pozytywnym zaskoczeniem było miłe przywitanie przez właścicieli mimo późnej pory dojazdu z lotniska, a także śniadanie na powietrzu ze świeżo zerwanymi mandarynki z drzewa, przy którym siedzieliśmy. Z odbiorem pakietów startowych dla całej grupy nie miałam żadnych problemów. Bardzo miły organizator startu Cyprus Marathon wydał je bez zbędnych formalności. Później czekało nas zwiedzanie zamku, grobów królów i mozaik, czyli najczęściej odwiedzanych miejsc przez turystów oraz oczywiście sesje zdjęciowe w każdym z tych miejsc. Znaleźliśmy też całkiem dobrą knajpkę w której można było spróbować regionalne potrawy za przystępną cenę. Po kilku dniach wiedziałam już jak funkcjonuje knajpa i nawet otrzymałam w niej propozycję pracy.

DSC_0123 Jeżeli chodzi o sam maraton to tylko Jacek i ja biegliśmy pełen dystans. Pozostali uczestnicy obozu – półmaraton. W związku z tym, że od dwóch lat nie brałam udziału w „standardowym” maratonie nie wiedziałam kompletnie czego mogę się spodziewać po swoim organizmie. Już na samym starcie maraton okazał się nie takim zwykłym, gdyż jednak były lekkie przewyższenia, poza tym żar z nieba oraz wiatr. Nie byłam pewna ale krótko po starcie wydawało mi się, że jestem pierwszą kobietą. Kibice tylko mnie w tym utwierdzili klaszcząc i krzycząc: „first lady”. Wiedziałam już też, że za szybko wystartowałam więc ta pozycja nic nie znaczy, że na pewno pozostałe kobiety mają taktykę i nie zawahają się jej użyć w najmniej oczekiwanym momencie Jak to na maratonie kryzys był … na 33km, później na 37km ale powtarzałam sobie, że każdy będzie go miał i tym sposobem przewalczyłam. To co spotkało mnie na mecie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Poza tym, że dałam radę utrzymać pierwszą pozycję, radość trenera oraz uczestniczek obozu, a także ich pomoc w podawaniu piwa, pomarańczy, obieraniu bananów, a nawet przetarcia mokrą gąbką ciała BEZCENNE. Później była radość, tańce, podium. Pierwsze miejsce w pierwszym zagranicznym maratonie i życiówka z czasem 03:41:27 na dość wymagającej trasie.

DSC_0603

Po jednodniowym odpoczynku udaliśmy się w góry za pomocą busa prowadzonego przez Rosjankę… jechaliśmy razem z jej czarnoskórym prawdopodobnie kolegą? Dojechaliśmy do hotelu Ekali, który jako jedyny odpisał na zapytanie mailowe w sprawie noclegów. Właściciel od samego początku mówił, że na wszystko się zgadza, że nam pomoże, że jest naszym przyjacielem. Prawdę mówiąc nim bardziej zapewniał nas o swojej przyjaźni, tym bardziej mu nie ufałam. Jednak po kilku dniach zrozumiałam, że miał rację, tylko że do kultury i mentalności Cypryjczyków trzeba się po prostu przyzwyczaić, ale to naprawdę mili ludzie. Odbyliśmy kilka wycieczek w góry, po każdej organizowaliśmy grupowe rozciąganie oraz nadrabianie płynów. Mimo szczerej chęci picia wody, z uwagi na to, że na Cyprze bardzo często piwo czy wino były cztery razy tańsze od wody, uzupełnialiśmy płyny raczej piwnym izotonikiem.

IMG_3413

Podsumowując, dla mnie wyjazd okazał się owocny pod względem wyniku w zawodach, doświadczenia w bieganiu po górach oraz trenowania innych osób. Każda z wycieczek sprowadzała się do ćwiczenia mięśni brzucha … ale ze śmiechu. Z uwagi na to, że poza trenerem były same kobiety można by powiedzieć, że obóz upłynął pod hasłem: „Zawsze Cię widuję z dziewczynami, a widzę Cię cały czas…”. Jacek dobrze się sprawdził w tej roli…podziwiam go za wyrozumiałość i zrozumienie kobiet oraz próby dopasowania się do nas w każdej sytuacji spełniając różne prośby … te trenerskie i te mniej zawodowe np. „Jacek … rozłupiesz mi migdała”, „Jacek … masz wiśniowego batona?”, „Jacek … rozmasujesz mi łydkę?” Myślę, że każda z uczestniczek się ze mną zgodzi 🙂

DSC_0694

Comments are closed